ZWIĄZEK KOMPOZYTORÓW POLSKICH

Rynek Starego Miasta 27, 00-272 Warszawa, tel. (+48 22) 831 17 41, 831 16 34, faks 887 40 52, mail:zkp@zkp.org.pl

Chopin. Transgresje - Recenzja Adama Sławińskiego z Festiwalu

Ruch Muzyczny, ROK LIV • NR 14 • 11 LIPCA 2010 Zorganizowany przez Koło Młodych Związku Kompozytorów Polskich po raz pierwszy Festiwal Młodych Kompozytorów "Chopin. Transgresje" odbywał się od 18 do 23 maja w Warszawie. Na przedsięwzięcie, zrealizowane ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i dofinansowane przez władze stolicy, złożyło się pięć koncertów i trzy wydarzenia towarzyszące. Głównym kuratorem festiwalu był Michał Klubiński, którego wspomagali Beata Bolesławska-Lewandowska, Marcin Krajewski, Marcin Piotr Łopacki i Dariusz Przybylski.

Festiwal rozpoczął się w Sali Laboratorium Centrum Sztuki Współczesnej monograficznym koncertem Jagody Szmytki, uczennicy m.in. Beata Furrera. Marcin Krajewski, autor zamieszczonego w książce programowej omówienia twórczości artystki, zalicza ją do "najbardziej interesujących postaci kompozytorskiego pokolenia lat osiemdziesiątych". Michał Klubiński zaś we wstępie do książki programowej uznał jej muzykę za "wielobarwny strumień", będący "odą na cześć pierwotnej i głęboko duchowej muzyczności ludzkiej". Program koncertu dobrze się wpisał w festiwalowe hasło transgresji, utwory zdecydowanie wykraczały poza domenę dźwięku w sferę wizualną (z domieszką teatralności).

Muzykę Jagody Szmytki charakteryzuje odrzucenie brzmień i faktur instrumentalnych uświęconych tradycją, uważanych wciąż za "normalne" i piękne. Przeważają dziedziczone po awangardzie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiatych ubiegłego stulecia dźwięki-punkty, dźwięki-linie, "kreski", często ukośne (glissanda), nierzadko ostre, zgrzytliwe. Pojawiają się też brutalne, amplifikowane klastery. W warstwie elektroakustycznej - m.in. tekstowe gwary, przetworzone odgłosy miasta, wydłużone, monochromatyczne pasma, rejestracja oddechu, szumu krwi i bicia serca kompozytorki.

Najbardziej zaintrygowała mnie treść dźwiękowa teatralizowanego per._o dla trzech wykonawców. Utwór rozpoczynał się pojedynczymi dźwiękami uderzanych o siebie polnych kamieni, "szorowaniem" nimi po drewnianym pudle, po czym następowała gra na samych tylko ustnikach fletów przy akompaniamencie perkusyjnie wykorzystanych strun fortepianu. To, co dla autorki miało być "krokiem do wyzwolenia się od myślenia wysokościowego", odebrałem samowolnie jako wizję prapoczątków muzyki (może też jako zaproszenie do rozpoczęcia historii muzyki od nowa?).

Innym utworem, który wydał mi się frapujący z uwagi na swą formę, był premierowy just before after point-line-seven dla sześciu wykonawców. Skrajne fragmenty kompozycji są dyrygowane, części środkowe organizuje parokrotne włączanie i wyłączanie świateł: ciemność - muzyka, światło - cisza. Rzecz jest swego rodzaju rekompozycją Psychosis 4.48 Sary Kane. Zdaniem Marcina Krajewskiego ma też być repliką emocjonalną sztuki. Rozpacz egzystencjalna właściwa ostatniej sztuce Kane nie odzwierciedliła się chyba w muzyce (nie mam o to pretensji!). Żywię nadzieję, że dzieło jest raczej owocem współczucia niż współodczuwania z tragicznie zmarłą dramatopisarką.

Jagoda Szmytka stawia słuchaczom wysokie wymagania. Każdy z przedstawionych utworów prowokował do wysiłku racjonalnej interpretacji. Komentarze autorskie nie zawsze jednak ułatwiały rozumienie zamysłu. Kiedy kompozytorka pisze o "zależności pomiędzy ludzkimi emocjami a wewnętrznym-czerwonym-lub-czarnoszarym ciśnieniem" pojmuję, że posługuje się kodem quasi poetyckim, którego rozszyfrowanie pozostawia czytelnikowi. Autokomentarz do wspomnianego wyżej just before after... okazał się już całkowicie enigmatyczny:

"mówienie Ťrobiť niewidzialnym / jest przyczyną z(a)nikania ---------- / LESS / UNIMIN- ..." itd.

Przy okazji Szmytka pokazała jednak, że również komentarze mogą być "transgresywne": dwa z nich są po prostu... grafikami. Udanymi, jeśli mi wolno oceniać.

Omówienie wizualnej strony koncertu wymaga pióra eksperta, którym nie jestem. Kompozycje wideo złożone z barwnych, przekształconych fotogramów i grafik rzutowanych na wielki ekran Sali Laboratorium sprawiały, jak sądzę, niemałą przyjemność odbiorcom.
Wyzwalając się od myślenia wysokościowego, odrzucając urodę tradycyjnego dźwięku instrumentalnego, redukując rytm, harmonię, po części barwę, rezygnując dość często z uchwytnego strukturowania - Jagoda Szmytka zapewnia sobie miejsce w bardzo ekskluzywnym kręgu twórców zwracających się do równie szczupłego kręgu odbiorców. Czyni to, podejrzewam, świadomie. Należy jednak pamiętać, że mamy w jej osobie do czynienia z artystką myślącą i zapraszającą do myślenia, do dyskusji o możliwościach muzyki-ciągle-nowej, o możliwościach nowej syntezy sztuk.

Wykonawcami koncertu byli młodzi artyści: skrzypaczka Anna Kozera, wiolonczelista Maciej Kozendra, flecistki Marcelina Sankowska i Agnieszka Rogowiecka, klarnecista Oliwier Andruszczenko, pianiści Małgorzata Walentynowicz i Michał Kornacki, perkusista Leszek Lorent i dyrygentka Justyna Maj. Nad projekcją dźwięku i wideo czuwał Wojciech Błażejczyk.

Drugi koncert, który się odbył na-zajutrz w mokotowskim Centrum Łowicka, składał się z pieśni młodych autorów konfrontowanych z wokalną twórczością Chopina, Panufnika i Mycielskiego. Usłyszeliśmy pieśni Dariusza Przybylskiego, Barbary Kaszuby, Wojciecha Błażejczyka, Artura Żuchowskiego, Jakuba Polaczyka, Marcina Piotra Łopackiego i Michała Jakuba Papary, wszystkie powstałe w latach 2004-2010. Umiarkowanie nowoczesne, stanowiły "ogród melodii i harmonii" (zwłaszcza w porównaniu z koncertem poprzednim). Zaskakujące, że młodzi muzycy wybrali wyłącznie wiersze poetów minionych generacji, niekiedy dawno minionych (nieufność młodzieży wobec młodzieży?).

Gwiazdami koncertu byli świetni wokaliści, oczywiście młodzi: sopranistki Ewelina Siedlecka i Łucja Szablewska oraz Maciej Straburzyński i Łukasz Hajduczenia - barytony, którym akompaniował pianista Piotr Kopczyński, akordeonista Jacek Małachowski i zespoły kameralne. Kuratorom festiwalu zawdzięczamy wskrzeszenie Brzeziny Zygmunta Mycielskiego (z tekstem według Jarosława Iwaszkiewicza) oraz Hommage ŕ Chopin - pięciu wokaliz na sopran i fortepian Andrzeja Panufnika skomponowanych w roku 1949 na zamówienie UNESCO. Ramy bogatego koncertu tworzyły pieśni Fryderyka Chopina w barwnej instrumentacji Ignacego Zalewskiego na sopran, baryton i septet (2010).

W Centrum Promocji Kultury Praga-Południe miał miejsce koncert Etiudy i mazurki po Chopinie. Pierwszą jego część stanowił recital znakomitej pianistki Magdaleny Lisak ułożony z etiud, poczynając od Chopina (Etiuda C-dur op. 10 nr 1), poprzez Debussy'ego, Szymanowskiego, Schulhoffa, Corigliano, aż po György Ligetiego (Automne ŕ Varsovie, nr 12). W tej ciekawej i rozległej panoramie (1829-2010) znalazło się też miejsce dla kompozytorów młodszych: Artura Cieślaka (Etiuda nr 3) i Piotra Orlińskiego (Etiuda nr 1, Serenada, 2010 - prawykonanie).

Drugą część wypełniły mazurki z Kujaw zapisane przez Oskara Kolberga, wybrane przez Tomasza Nowaka, a na prośbę Michała Klubińskiego opracowane przez młodych na zespół instrumentalny o składzie przypominającym kapele ludowe. Michał Ossowski w swoich Mazurkach starał się, poprzez interpretację harmoniczną i instrumentację, uwydatnić walory ludowego oryginału. Paweł Przezwański skomponował misterną polifoniczną "plecionkę" (jej tytuł Kwiecień plecień), w kulminacji - jak wyznał - znalazły odbicie "fale emocjonalne" tygodnia żałoby po tragedii smoleńskiej. Urszula Rogala z wycinków kilkunastu melodii utkała delikatną, zwiewną muzykę dźwięków i cisz. Wreszcie Tomasz Jakub Opałka postawił sobie pytanie "jaki może być mazurek roku 2010?" i w Chop-in Matrix, nie bez odrobiny szaleństwa, pożeglował w stronę teraźniejszych pulsacji, jakże odmiennych od romantycznego rubata. Wszystkie kompozycje powstały w tym roku, a zagrali je Łukasz Owczynnikow (kontrabas), Oliwier Andruszczenko (klarnet), Jakub Waszczeniuk (trąbka), Jacek Małachowski (akordeon), Mateusz Szemraj (gitara), Leszek Lorent (perkusja) oraz Jakub Tchorzewski (fortepian), który na wstępie wykonał też Mazurki op. 7 Chopina, jako swego rodzaju motto. Utworami Przezwańskiego i Urszuli Rogali dyrygowała Justyna Maj.

Niezwykła mazurkowa inicjatywa budzi we mnie wspomnienie lat pięćdziesiątych, kiedy to wybitni nasi kompozytorzy opracowywali ludowe melodie dla potrzeb Polskiego Radia. W czasach "socrealu" jednak tak daleko posunięte przekomponowanie folkloru, jakiego dokonała współcześnie młodzież, nie było chyba możliwe - stało się ono możliwe po doświadczeniach awangardy i postmodernizmu, w warunkach twórczej swobody.

Sobotni koncert "Notturni per soprano, clarinetto corno e organo" odbył się w Narodowym Sanktuarium św. Andrzeja Boboli przy ul. Rakowieckiej. Wystąpiło czworo solistów: sopranistka Łucja Szablewska, klarnecista Oliwier Andruszczenko, waltornista Karol Osiak oraz Dariusz Przybylski, który zasiadał przy organach od początku do końca wieczoru, a rozpoczął Chopinowskim "mottem" w postaci trzech Preludiów z opus 28 (h-moll, E-dur i c-moll). Pragnę odnotować przede wszystkim dominanty koncertu: Fuoco na klarnet i organy zmarłego młodo Adama Falkiewicza (1980-2007), Dum medium silentium - trzy pieśni Dariusza Przybylskiego do słów Hilaire d'Orléans i Philippe'a le Chancelier, Gesty II na klarnet solo Piotra Orlińskiego, dramatyczne DreamScapes Tomasza Jakuba Opałki na waltornię z organami oraz Rozwidnienie Pawła Przezwańskiego na sopran, klarnet i - oczywiście - organy. Pośród tych szerzej zakrojonych kompozycji wykonano kilka utworów mniejszych rozmiarów i parę minutowych miniatur; ich autorami byli Sebastian Ładyżyński, Prasqual, Maciej Żółtowski, Jacek Sotomski, Sergiusz Wrotek oraz kompozytorzy starszego pokolenia.

Koncert finałowy "Chopin - media - impromptus" odbył się w Studiu S1 Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. W myśl koncepcji Michała Klubińskiego łączył słowo, muzykę i wideo. Każda z trzech jego części miała podobną strukturę, lecz dotyczyła trzech różnych kategorii estetycznych obecnych w muzyce Chopina: delikatności, elegancji, brzydoty. Każdą z nich otwierało nagranie tekstu (kolejno - fragmentów Listu do Fryderyka Antoniego Buchnera, Myśli Chopina Ryszarda Przybylskiego i na koniec Dziennika stuttgarckiego samego Chopina). Następnie Krzysztof Kozłowski wykonał krótkie utwory Chopina (Larghetto z I Sonaty c-moll, Walca a-moll, Preludium a-moll). Kolejny punkt programu stanowiły utwory Ryszarda Gabrysia (fragmenty cyklu Magdalenki i Rękawiczka Chopina, obydwa nagrane na wideo przez pianistkę Magdalenę Lisak), po czym nastąpiła improwizacja Tria Sonofrenia. Część trzecią i cały koncert zamknął Orfeusz znużony, muzyka graficzna Ryszarda Gabrysia z roku 1968 według Chopinowskiego Preludium a-moll w premierowej wersji na Trio Sonofrenia, oraz improwizowane interludia Tria. Intrygujące słowo "sonofrenia", które można rozumieć jako "zaburzenie dźwięku", powinno być też kojarzone raczej ze sferą duchową, intelektualną, ale chyba nie z frenezją: muzyka Tria odznaczała się bowiem umiarem. Także spójnością estetyczną i dobrym smakiem. Zespół tworzą trzej grający kompozytorzy: Bartosz Kowalski - kornet, flet prosty, komputer, Krzysztof Kozłowski - fortepian i Wojciech Błażejczyk - gitara elektryczna, looper. Słowa uznania należą się kuratorom za wyróżnienie i uhonorowanie śląskiego awangardysty Ryszarda Gabrysia (1942), kompozytora, teoretyka, pedagoga, publicysty (po trosze poety) - postaci niezwykle ciekawej, a w stolicy nieobecnej. Otoczkę wizualną koncertu stanowiły projekcje wideo i grafik Justyny Jakóbowskiej.

Program festiwalu uzupełniały wydarzenia towarzyszące. Pierwszym była projekcja filmu Aleksandra Forda Młodość Chopina z muzyką Kazimierza Serockiego według Chopina (20 maja w Centrum Łowicka), po której odbył się - tamże - Wieczór poezji Cypriana Kamila Norwida (recytowali Anna Markowicz i Bartosz Miłosz Martyna, komentarze wygłosił prof. Wiesław Rzońca). Trzecie wydarzenie (22 maja, również w Centrum Łowicka) - Mój Chopin, literackość kompozytora - kompozytor w literaturze miało postać dyskusji, w której wzięli udział Zbigniew Naliwajek, Radosław Romaniuk i - w roli prowadzącego dyskusję muzykologa - Michał Klubiński. Dyskusję wzbogaciły teksty Charlesa Baudelaire'a, Eugčne'a Delacroix, Mieczysława Tomaszewskiego i Jarosława Iwaszkiewicza, które czytał Grzegorz Kwiecień.

Sumując, "Chopin. Transgresje" były zjawiskiem ciekawym, bogatym i nieocenionym jako źródło informacji o dokonaniach młodych. O imponującej dynamice ich twórczości i sprawności warsztatu, o preferencjach estetycznych. O zakorzenieniu w tradycji, szacunku do poprzedników, a zarazem o odrzuceniu pewnych tendencji. Nowy romantyzm i nowa prostota odeszły już chyba do historii. Dominował szeroko pojmowany modernizm, którego niuanse warte są rozpoznania i opisania. Niestety krytycy odrzucili zaproszenie na festiwal. Czyżby profesjonalistów nie interesował kształt wyłaniającej się właśnie nowej muzyki polskiej? Zapewniam: młodzi zasługują na baczniejszą uwagę. Także na względy publiczności.

ADAM SŁAWIŃSKI


ROK LIV • NR 14 • 11 LIPCA 2010